ďťż
  Grabowski BJJ nie jest widowiskowe



Lakvans - 20 wrz 2008, o 19:48
Publikujemy wywiad z Damianem Grabowskim – zawodnikiem MMA i Brazylijskiego Jiu-Jitsu, który mówi o trudnej drodze polskich zawodników na szczyty sławy tego młodego sportu, wymagającego największej wszechstronności w sportach walki.

Damian jest zawodnikiem mającym wszystkie atuty by osiągnąć wielkie międzynarodowe sukcesy. Niewykluczone, że wkrótce mu się to uda, bowiem w międzynarodowym debiucie w Holandii pokonał jednego z najlepszych holenderskich fighterów – Dion Staring’a.

REKLAMA Czytaj dalej

Ma wielkie międzynarodowe sukcesy w swojej bazowej dyscyplinie, czyli Brazylijskim Jiu-Jitsu, ale tak naprawdę chce zawojować MMA, gdzie konfrontują się najlepsi zawodnicy wszystkich dyscyplin walki.

Przeczytajcie:

FR: Damian, w maju tego roku pokonałeś jedną z największych gwiazd MMA w Holandii Diona Staringa w niemal jednej z pierwszych swoich walk w profesjonalnym MMA. Czy to oznacza, że w Polsce są wielkie talenty, które mogą pokazać się na arenie międzynarodowej z dnia na dzień? Jak to się stało, że Ty dostałeś szansę walki z uznaną gwiazdą?

Damian Grabowski: Jak najbardziej. W Polsce jest wielu utalentowanych, walecznych lecz niezauważonych zawodników, którzy tylko czekają na szanse wejścia na ring czy do klatki. Przykre jest jednak to, że nie ma do tego okazji, ponieważ organizowanych jest zbyt mało gal MMA. Przykładowo w Holandii w sezonie w zasadzie raz na miesiąc organizowana jest gala. W Anglii podobnie. W Polsce ta częstotliwość jest znacznie mniejsza.

Jeżeli chodzi o walkę z Staringiem, to telefon zadzwonił w piątek rano a po południu już jechaliśmy z Jankiem Błachowiczem do Holandii. Mój przeciwnik rzeczywiście jest tam wielką gwiazdą. Kilku minutowe wyjście do ringu, oklaski na stojąco itd.

Wiedziałem, że muszę go poddać lub znokautować i trzymając się tego scenariusza, po niecałych trzech minutach to dla mnie były owacje… Nie walczy gwiazda, walczy człowiek i z takim nastawianiem podchodziłem do tej walki.

FR: W lipcu pojechałeś do Brazylii na Mistrzostwa Świata i Rio Open jeden z najbardziej prestiżowych turniejów brazylijskiego Jiu-Jitsu w Rio de Janeiro. Zdobyłeś na tych imprezach tytuł wice-mistrza świata oraz pierwsze miejsce w otwartych Mistrzostwach Brazylii. Co dały Ci te wyjazdy pod względem sportowym i MMA?

D. G: Pod względem sportowym wyjazd ten dał mi przede wszystkim satysfakcję oraz dwa nowe krążki do kolekcji z największych imprez świata w Brazylijskim Jiu-Jitsu.

Cieszę się, ponieważ mimo, że jestem zawodnikiem trenującym głównie bez kimona, (zrobiłem tylko kilka treningów w kimonach przed tym wyjazdem) to udało mi się stanąć na podium i to dwa razy. Jeżeli chodzi o MMA to mam lekki niedosyt, ponieważ nie odwiedziliśmy żadnej szkoły MMA. Powodem były odległości w tym ogromnym mieście jakim jest Rio de Janeiro.

Do szkoły wielkiego mistrza Mieszanych Sztuk walki - "Minotauro" Nagueiry musielibyśmy jechać dwie godziny autobusem miejskim w jedna stronę, to troszkę komplikowało a w najbliższej okolicy, tzn. na Copacabanie były tyko szkoły Jiu-Jitsu. Tak wiec trenowaliśmy Jiu jitsu.

FR: W Polsce te sukcesy przeszły niemal bez echa. Czy uważasz, że to wina prasy, która koncentruje się wyłącznie na sportach olimpijskich? Czy może brakuje profesjonalnych managerów?

Uważam, że Brazylijskie Jiu jitsu nigdy nie będzie w Polsce, czy na świecie wzbudzało większego zainteresowania prasy, mediów czy nawet zwykłych laików, z tej prostej przyczyny, że nie jest to sport widowiskowy. Sądzę, że przeciętny kibic nie będzie chciał oglądać, jak dwóch facetów w kimonach przez pięć minut oplata się nogami w parterze. Jeden stara się rozerwać te nogi a drugi mu na to nie pozwala i jeszcze wygrywa przewagą bądź jednym punktem. To jest ciekawe dla osób ze środowiska grapplingowego, tych które znają ten sport. Co innego MMA. Ta dyscyplina będzie biła rekordy popularności, jeśli nie teraz to za kilka lat. Jest widowiskowa, trzyma w napięciu, kibice identyfikują się ze swoimi idolami. To jest coś co ludzie chcą oglądać. Jest walka na pięści w stójce, są widowiskowe kopnięcia, jest walka w parterze, są nokauty, efektowne poddania. Jest to przede wszystkim realna walka. Wszystko wraca do korzeni, a jak wiemy z historii, w starożytnej Grecji Pankration przez długie lata był jedną z najpopularniejszych dyscyplin tamtejszych Igrzysk Olimpijskich. Sądzę, że na promocji MMA i zawodników tam walczących powinni się skupiać menadżerowie.

FR: Miałeś już tytuł Mistrza Europy w BJJ. Co masz jeszcze do udowodnienia w Jiu-Jitsu?

D.G.: Do udowodnienia nie mam nic..(śmiech). Robię to dla siebie i sprawia mi to przyjemność. Na dzień dzisiejszy BJJ traktuję rekreacyjnie, jako dodatek do treningu MMA i Submission. Po zdobyciu ME, vice-mistrza świata i mistrzostwa Rio, chciałbym dostać wyższy stopień w BJJ i spróbować swoich sił w wyższych pasach na ME czy MS. Sądzę, że tam również jest duża szansa pomieszać szyki niektórym zawodnikom i stanąć na podium. Jednak, tak jak wspomniałem BJJ nie jest celem. MMA i Submission to jest priorytet..

FR: Masz w październiku startować w submission wrestlingu. Co to za impreza i jak Ty na niej skorzystasz jako zawodnik BJJ i MMA?

D.G. W październiku, w Krakowie odbędą się I Mistrzostwa Europy ADCC w Submission Fighting. Jest to dla mnie priorytet i na tej imprezie się głównie koncentruję w tym sezonie. Od września 2002 roku, to jest czasu kiedy zacząłem trenować BJJ, startuję w zawodach Submission i z każdych przywoziłem medal. Dwa lata z rzędu udało mi się wygrać Mistrzostwo Polski w kategorii Open. Jednak w tym roku, ze startu wykluczyła mnie kontuzja pleców, dlatego mam niesamowity głód walki i straszną motywację do treningu. Jeśli obejdzie się bez kontuzji, to zrobię wszystko aby na tej imprezie stanąć na podium.

FR: W ubiegłym roku pokonałeś przed czasem jednego z najlepszych polskich zawodników MMA - Michała Materlę - w czasie turnieju w Szczecinie w submission wrestlingu. Michał to rozpoznawalna postać w europejskim MMA. Czy uważasz, że masz lepsze predyspozycje na występy w MMA na arenach europejskich?

D.G: Tak. Udało mi się poddać Michała, jednak nie traktuje tego jak jakiegoś osobistego sukcesu, czy też typu, ”że jestem lepszy”. Nie, nie. Byłem dobrze przygotowany i niesamowicie zdeterminowany. Wychodziłem do każdej walki z nastawianiem, że ją wygram. Michał jest moim dobrym kolegą, którego cenię za charakter, podejście do treningu i nastawienie z jakim wychodzi do walki. Taki jest sport. ”Dziś Ty wygrywasz jutro ja”. To był finał kategorii Open i obaj byliśmy świetnie przygotowani, obydwaj na pewno trochę zmęczeni kilkoma wcześniejszymi walkami, chcieliśmy te zawody wygrać. Być może tamtego dnia ja bardziej wierzyłem w zwycięstwo. Czy mam lepsze predyspozycje? Tak jak mówiłem. Michał jest moim kolegą i takie porównania są nie na miejscu. Jesteśmy w innych kategoriach wagowych, obaj podchodzimy do tego z pasją i chcemy walczyć a to jest najważniejsze.

FR: Trenujesz w Opolu prowadząc swój klub. Jak zamierzasz to pogodzić z występami w zawodach MMA?

D.G.: Tak prowadzę w Opolu swój klub Lutadores Opole, gdzie jestem zawodnikiem i trenerem jednocześnie. Nie wyobrażam sobie przygotowań bez moich kolegów z klubu. To dzięki nim osiągnąłem te wszystkie sukcesy, ponieważ z nimi na codzień trenuję, sparuje i wylewam litry potu na treningach. A jeśli jest taka sytuacja, że wyjeżdżam na kilka dni trenować do Krakowa do Change Gym Tomka Drwala czy do Poznania do kolegów z Gamenes Fight Club, to zawsze jest ktoś kto mnie zastępuje w roli instruktora. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Lutadores

FR: Czego brakuje Ci, jako zawodnikowi by zacząć odnosić wielkie sukcesy na arenach całego świata?

DG: Na pewno kogoś kto otworzy mi przysłowiową "furtkę" na Europę czy Świat. W Polsce miałem walczyć już kilkukrotnie, lecz za każdym razem ktoś wycofywał się z walki z powodu kontuzji bądź takich czy innych przyczyn. Jesteś w formie, całe życie prywatne ustawiasz sobie pod przygotowania a tu nagle na kilka dni przed walką okazuje się, że jej nie będzie .To jest lekko frustrujące kiedy zdarza ci się to cztero czy pięciokrotnie. Dlatego wolałbym walczyć w Europie. Tam podejście do tego sportu jest trochę bardziej profesjonalne i zaplecze finansowe zdecydowanie lepsze. Żenujące jest to, że u nas zawodnik musi targować się o 150 zł na paliwo aby dojechać na walkę i z niej wrócić.

FR: W Polsce jest wielu zawodników walczących profesjonalnie w MMA. Kogo z nich byś wyróżnił i kto Twoim zdaniem ma realne szanse na sukcesy za granicą?

D.G.: Na pewno są to Tomek Drwal, Janek Błachowicz, Wojtek Orłowski, Jedrzej Kubski, Przemek Balon, Mamed Kalidov, Michal Materla..i wiele innych nazwisk, które teraz wypadły mi z głowy. Na brak talentów Polska nie może narzekać.

FR: Od czego zaczynałeś swoja karierę i kto najbardziej przyczynił się do Twojego rozwoju? Na kim się wzorowałeś?

D.G: Zaczynałem trenować zapasy jako młody 8 letni chłopiec. Zaprowadził mnie na nie mój Ojciec, jednak po dwóch latach tych ogólnorozwojowych treningów, zobaczyłem film ‼Krwawy Sport” z Van Dame i to był mój pierwszy idol jeśli chodzi o sporty walki. Zafascynowany kopnięciami Franka Duxa rzuciłem zapasy dla Karate Kyokushin.

Dziś z perspektywy czasu tego żałuję, lecz wtedy każdy młody chłopiec chciał trenować Karate. Następnie spróbowałem Teakwondo w wydaniu organizacji ITF, czyli tej gdzie jest kontakt z uderzeniami bokserskimi i tam osiągałem sukcesy. W wieku juniora zdobyłem Mistrzostwo Polski i Puchar Polski. Ten sport też jednak nie pasjonował mnie na tyle, aby go uprawiać do końca życia. Chciałem na treningach walczyć a nie w nieskończoność uczyć się do niczego nie przydatnych układów, kata. itd.

W 2002 roku na jednej ze stron internetowych zobaczyłem plakat reklamujący obóz Brazylijskiego Jiu-Jitsu organizowany przez Karola Matuszczaka. I tak się zaczęła moja przygoda z Jiu-Jitsu i Submission Fighting, która teraz przerodziła się w MMA.

Obecnie moimi idolami są Fedor i Randy Couture. Obaj ważą prawie tyle co ja i to właśnie ich podpatruję szukając tego czego mógłbym użyć w moich treningach czy walce.

FR: Według Ciebie od czego powinno zacząć się trenowanie sportów walki by przejść do walk w MMA?

D.G. Co jest najlepszym rozwiązaniem? Młody chłopiec powinien trenować zapasy to wiem na pewno, żaden sport nie ukształtuje takich zdolności motorycznych jak siła, wytrzymałość, gibkość oraz nie zapewni prawidłowego rozwoju i ogólnej sprawności młodemu organizmowi, jak zapasy w stylu wolnym. Później rozszerzyć to jeszcze o Submission i uderzenia.

Natomiast, jeżeli ktoś zaczyna w starszym wieku i marzy mu się być zawodnikiem MMA, musi brać lekcje boksu bądź Muay Thai, jednocześnie z BJJ bądź Submission Fighting, oczywiście dodając do tego odpowiednie ćwiczenia fizyczne, bieg, pływanie, niektóre ćwiczenia siłowe. Bez takiego przygotowania nawet nie ma co myśleć o wchodzeniu do ringu czy klatki.

FR: Wiadomo, że środowisko fanów MMA, BJJ i submission wrestlingu rozpoznaje Cię i masz spory szacunek a fani czekają na sukcesy. Co chciałbyś im powiedzieć?

Dziękuję wszystkim, którzy mi kibicują i trzymają za mnie kciuki. Wierzę, że w tym sezonie będę mógł stoczyć dla Was kilka zwycięskich walk. W końcu: "Zwyciężać mogą ci, którzy wierzą ,że mogą."

Dziękuję za rozmowę

www.forumring.pl

Artykuł zaczerpnięty z WP>sport




Jodan - 26 wrz 2008, o 18:12
nie jest widowiskowe, jest zwyczajnie nudne dla kogoś kto nie wie osochozi. Boruta miał rację, prędzej zobaczymy bjj na Igrzyskach Alfa Centauri, niż na IO



delly - 26 wrz 2008, o 20:35
ale no-gi bjj, czy też submission wrestling, czy jak se tam ktoś nazwie, to spokojnym dżordżykiem mogą się znaleźć niedługo na olimpiadzie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • albionteam.htw.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl