ďťż
  Ferios 2008 by kierowca, svergie und laxemburger



kierowca - 24 lut 2008, o 02:21
" />Witam i zapraszam do przeczytania kolejnej recenzji z Ferii tym razem 2008

A więc wszystko zaczęło się w sobotę 12 stycznia o 4 rano kiedy trzeba było wstać a w sumie zwlec się z łóżka.
O 5,30 zameldowaliśmy się na lotnisku i po odprawie wsiedliśmy do samolotu. Tam ojciec spotkał kumpla, który leciał z nami.
o 6,20 samolot zaczął przygotowanie do startu i po chwili już byliśmy w powietrzu. Myśleliśmy że lot potrwa z godzinne jak i nie lepiej bo pisało że cały lot trwa godzinę a tu samolot oderwał się od ziemi, pogadaliśmy chwile z ojca kolegą i nie zdążyliśmy gazety przeczytać a tu już każą zapiąć pasy bo lądujemy i tak o 7 rano już byliśmy na lotnisku w Sturup koło Malmo.
samolocik


Tam czekaliśmy do 9 aby przyjechał po nas samochód z firmy. Po 10 zameldowaliśmy się szefowi i zaczęliśmy rozpakowywać się w aucie.
Rozpakowaliśmy rzeczy, pogadaliśmy z szefem i powiedział, że volvo już nie jest power 420 tylko 500. Następnie jako, że nic nie było do roboty wjechaliśmy na hale i założyliśmy nowe CB, które ojciec dostał odemnie i mojej mamy na święta a mianowicie President Jackson.
Pakujemy się


W między czasie na hale wjechała Scania 164 480 6x2 ładnie zrobiona. Okazało się że podczas jazdy oś potrafi się sama opuścić i hamować a jak jest opuszczona i się kręci to bije strasznie. Ogólnie Scania ładna ale tylko z zewnątrz od spodu niestety wszystko co możliwe mokre. to jest rok 2004 a przebieg 1 200 000 km.

i od spodu

Po wszystkim posiedzieliśmy jeszcze trochę na bazie, wzięliśmy auto szefa(tu żesmy je troche przetestowali,auto rakieta ale coż się dziwić w końcu 4,2 quattro po tuningu robi swoje) i pojechaliśmy na małe zakupy do sklepu i potem szef mówi czy będziemy spać w domu mechaników a my, że tak a on no to weźcie sobie samochód serwisowy i jeźdźcie, to tak zrobliśmy wzięliśmy JUMPERa i w drogę. Około 17 z lądowaliśmy u chłopaków tam gadka kolacyjka, film na dobranoc i poszliśmy spać. Tak skończył się pierwszy w sumie lajtowy dzień pracy.

taki młody chłopak nią przyjechał( była w poprzedniej recenzji) i zakładał rurę na dół



Niedziela 13 stycznia

Wstaliśmy po 8 zjedliśmy śniadako i przed 9 wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na bazę.

poranek na firmie obok


nasza chwilowa fura i trójeczka czekająca na naprawę hydrauliki


Tam umyliśmy auto i dostaliśmy sms, że bierzemy naczepę z Nordo i mamy jechać do Habo k.Jonkopingu. Pokręciliśmy się do 12 na bazie i szef powiedział, że poszuka dla mnie kalendarzy na rok 2008, bo co roku od Niego dostaje, a w tym roku dostał ode mnie. I tak po 12 wyruszyliśmy spokojnie samym koniem do Malmo po naczepę

Malmo


koło 14 byliśmy już w Malmo na nordo, i oczywiście jak świeżo wysmarowane siodło to musiała być mega, inaczej być przecież nie może. I jeszcze w takiej promocji jako gratis stała przekrzywiona na jedną stronę. Więc najpierw podjechaliśmy pod nią tak żeby oparła się o ramę podnieśliśmy auto do góry wyciągnęliśmy nogi potem opuszczenie auta i powolne wjechanie pod naczepę, myk udało się no to w drogę. Przed nami 310 km. I ruszyliśmy droga przebiegała sprawnie i bez problemowo

taka fotka poszła się …. | odbijamy w górę


,po drodze zatrzymaliśmy się na krótką pauzę na Shellu tam kilka kanapek zjedzonych, wc i jeszcze 3 fotki i jedziemy dalej,

3 wcielenia 1 zdjęcia


jeszcze przy okazji na pauzie włączyliśmy sobie "Godziny Szczytu 3" jechaliśmy i oglądaliśmy, aby nudno nie było Koło 19 byliśmy już w Habo skręcamy w uliczkę i jedziemy jedziemy szeroko było to rura i nagle uskok asfaltu i znaleźliśmy się na piaskowej drodze w środku lasu

coś było nie tak więc cofka do tyłu ładny kawałek i okazało się, że przejechaliśmy wjazd do firmy ale to zaraz było naprawione. Zrobiliśmy sobie późny obiadek, obejrzeli my film i spanko do rana.

Ponidziałek 14 stycznia

Ojciec wstał o 7, wjechał na halę tam nas zdejmowali, w tym czasie wstałem , poszełem się umyć poukładałem w kabinie rzeczy następnie śniadanko i herbatka i dostajemy wiadomoć, że jedziemy do Garbythanu ładować 2 szpule drutu.

poranek w Habo


jeszcze tylko herbatka i ruszamy w blasku wstającego słońca


Wyjechaliśmy sobię spokojnie piękna pogoda słoneczko świeci temperaturka 2 stopnie w plusie. I tak spokojnie bujaliśmy się aż do samego Garbythanu.

to jest wam znane





około 12 byliśmy już pod rampą ja poszedłem pod prysznic odświeżyć się i jak wróciłem auto stało już załadowane i odstawione od rampy


była wiadomość, że kolejny doładunek w Mjolby, więc ruszyliśmy w tamtym kierunku. Dróżka również spokojna znikomy ruch jak to tu zwykle bywa.


Po 14 byliśmy już w Mjolby pod firmą tam szybko wrzucili na naczepe 7 palet i tylko z ojcem je poustawialiśmy jak trzeba i odjechaliśmy na parking koło Mc Donalda czekać na dalsze instrukcje(przy okazji po drodze mijając kumpla, krótka pogawędka i jedziem dalej)

scania kumpla

, zrobiliśmy sobie obiad i zdążyliśy zjeść i już było info, że mamy jechać do Malmo doładować ją rano. i tak po 15 ruszylimy w kierunku Malmo. koło 19 zjechaliśmy na Statoila coś zjeść a mianowicie najpierw zrobić sobie i zjeść kanapki a 5 minut później pujść po hot doga. Następnie na zabiciw nudy włączyliśmy sobie kabarety do oglądania, nastęnie obejżeliśmy Telexpress i pogadałem troszkę z Kameraskiem. I koło 22 byliśmy już w Malmo pod firmą, tam kolacyjka i spanko do rana.

żeby się nie nudzić w drodze


Wtorek 15 stycznia

koło 7 ktoś wali w drzwi, okaząło się że mamy odjechać bo auta czekają na wjazd do innej firmy więc odejchaliśmy i dalej jeszcze kima z 30 minut. Przed 8 ojciec wstał podjechał pod rampe ja wtedy zwlekłem sie z wyra umyłem się, zrobiłem kanapeczki i herbatke i już byliśmy załadowani.


I ruszyliśmy do portu zdać naczepę.

najpierw unimog wyciąga wagon z bocznicy następnie podjeżdża 4 osiowy tga z naczepka i zabiera wagon na drugą część miasta



Zdaliśmy ją i podjechaliśmy na parking, i akurat zaczęli się zjeżdżać znajomi którzy też czekali na naczepy i tak siedzieliśmy u nas w kabinie i gadaliśmy potem został tylko "Składak" i włączyliśmy sobie filmik „amercian gangster”i tak zleciały 2 godzinki potem obiadek i znów seans filmowy

gabaryciki



i zaraz po filmie dostajemy sms-a, że jedziemy do Luxemburga, więc umyliśmy gary po obiedzie i pojechaliśmy najpierw pod karcher opłukać auto a potem zatankować, na pierwszej stacji nie było paliwa a na drugiej automat nie chciał przyjąć karty to pojechaliśmy na trzecią i tam poszło bez problemów, potem jako, że była jeszcze góra czasu pojechaliśmy do sklepu, miał być Lidl ale po drodze wypatrzyliśmy Netto i tam zajechaliśmy zrobić zakupki jakieś. Po zakupach wsiedliśmy do auta i bujnęliśmy sie znów do portu czekać na naczepę, bo ktoś ją dla nas ciągną a prom do niemiec mieliśmy dopiero o 2 w nocy. Wróciliśmy na Nordo włączyliśmy sobie film i tak sobie czekaliśmy,

najpierw na małe czyszczenie i potem na stacje






potem ojciec się położył i kazał mi siebie obudzić o 0, a ja w tym czasie siedziałem na necie i spisywałem tą recenzje bo miałem małe zaległości. Obudziłem ojca o 0 i pojechaliśmy szukać naczepy i w końcu na samym końcu portu stała już i czekała na nas. Oczywiście trzeba było poprzemieniać pasy bo jakaś łajza nie wie jak się ładunek zabezpiecza (Szwed za takie coś najwyżej każe ci to spiąć na jego oczach a w D od razu staniesz się lżejszy o "parę" euro w kieszeni) O 1 wjechaliśmy na terminal promowy ustawiliśmy się w kolejce i czekamy...czekamy i nic się nie rusza wszystko stoi a prom miał wypłynąć o 2 a dopiero o 2,50 wjechaliśmy na łajbę byliśmy przed ostatnim samochodem, który wjechał bo za nami jeszcze wjechało jedno auto i prom był full. Wyszliśmy z auta i idziemy do wyjścia na górę a tu klops wszystko już pozamykane, grodzie pozastawiane i weź się martw sam. Do poszukiwań dołączył się niemiec, który wjechał za nami i tak obeszliśmy cały car deck i w końcu spotkaliśmy kogoś z obsługi i powiedział że mamy iść prosto przed siebie i będzie wyjście, niemiec mu puścił wiązankę, że tak nie może być i poszliśmy przed siebie, idziemy idziemy a tu zonk grodzie zamknięte ale udało nam się je otworzyć i dotarliśmy do wyjścia na górę. Dostaliśmy osobne kabiny( każdy miał 1) i potem kolacyjka i spanko

Środa 16 stycznia

Obudziłem się o 10, potem prysznic, i słyszę z łazienki jak ktoś wali w drzwi, myślę sobie pewnie łażą i budzą jak zwykle, minęło 10 minut wychodzę z łazienki a tu nadal ktoś wali otwieram a tu ojciec czeka na mnie bo za niedługo przybijamy( 1,5h spóźnienia) więc szybkie spakowanie rzeczy i idziemy na śniadanko. Przyszliśmy to oczywiście kolejka ale szybko poszło i już opychaliśmy się żarciem. Posiedzieliśmy jeszcze chwile w barze i zeszliśmy na car deck odszukaliśmy auto i czekamy aż się wrota otworzą i aż wyjedziemy. Nawet szybko poszło bo stojąc na końcu bardzo szybko wyjechaliśmy i już obraliśmy kierunek 1 i but w kierunku Luksa.

wyjeżdżamy z promu


to też znajome


Udało nam się po wyprzedzać wszystkich przed zakazem i jako tako to wszystko szło. Następnie oczywiście jak to niemczech zakaz na zakazie i jedzie kolumna kilkudziesięciu aut jeden za drugim z prędkością 80km/h, w końcu koniec zakazu i poszli, za jednym zamachem wszystkich całą kolumnę i już byliśmy na przedzie.




Chcieliśmy dojechać do Munster ale jakieś 50Km przed ojciec mówi zjeżdżamy na chwile, zjechaliśmy on poszedł spać na chwile, a ja wykorzystując czas zrobiłem mały obiad,


Po 40 minutach ruszamy dalej i przed Dortmundem zaczyna się powoli wszystko korkować ale oczywiście "pełne zanurzenie" lewy i poszli i tak łykaliśmy wszystkich aż do Leverkusen. Tam wszystko stanęło na chwile przez roboty


ale jakoś dali my rade i znów lewy i zakaz nie zakaz wszystkich wyprzedzili. (gratulacje dla gebelsów za stawianie zakazów na 3 pasmówkach pod górkę) Dojechaliśmy koło 19 do Blankenheim na Arala kupić autostradę, tam jak zwykle stacja opanowana przez ciężarówki, na stacji żadnej osobówki, wszystkie miejsca gdzie można dopompować koła i skorzystać z wody pozastawiane przez auta. Tam też zrobiliśmy chwilę przerwy


ruszamy dalej A60 do granicy. na 60 oczywiście zebrało się paru maruderów i jechali jak by chcieli a nie mogli ale jakoś się żeśmy z nimi uporali i wpadliśmy ładnie na 1 i dojechaliśmy do granicy, tutaj zrobiliśmy sobie 30 minut odpoczynku i poszliśmy do sklepu truckerskiego, który tu jest. Nie powiem sklep niezły ciuchy niektóre takie zwykłe niektóre nawet fajne i ceny w miarę przystępne. Zrobiliśmy jeszcze sobie herbatę i jazda dalej pod firmie I tak koło 22 byliśmy pod firmą, ochroniarz nas wpuścił bez problemu, potem film kolacyjka i spanko.

granica, druga fota to totalne SF normalnie potwór z zaświatów


Czwartek 17 stycznia

Wstaliśmy o 9 podstawiliśmy się pod rampe tam moment nas ściągneli i powiedzieli że załadunek mamy 20 km dalej w takim małym miastczku i mamy potem spowrotem do nich wrócić aby doładowali jeszcze 3 palety. Spokojnie ruszyliśmy sobie do tej miejscowości o nazwie Differdange, Tam przejchaliśmy zjazd i wpadliśmy do centrum tego miasteczka robiąc furore przeciskając się między uliczkami , ale naszczęście było rondo i dało rade wywinąć obera.



Na firmie szybko zaladowali i ruszyliśmy spowrotem do tamtej firmy , przy okazji zajeżdżając na Arala i tankując kotły do pełna. Chyba mój urok osobisty jest powlający bo dostałem od pani w kasie 2 batoniki

Myk wracamy na firme tam każą odrazu się podstawić pod rampe, sprawnie im poszło doładowanie tych 3 palet zamykamy dzrwi i ojciec mówi,"to teraz zobaczymy jak sobie poradzisz z manewrowaniem," i tak pojeździłem po firmie i wyjechałem na parking zaparkować. Od rana nic nie jedliśmy więc przydało by się zrobić śniadanko i tak zrobiliśmy.Gotujemy sobie jajka w garnku i czuje że coś się jara, mówie ojcu a on a że to dlatego , że wczoraj gotowaliśmy ziemniaki i może na spodzie garnka zostało coś, mówie ok ale coraz bardziej jedzie, i w tym momęcie ojeciec aż podskoczył bo mu się spodnie zaczeły jarać


I tak żeśmy jechali sobie spokojnie. Dolecieliśmy do 1ojciec se przypomniał, że przecież bez impulsatora nie działa ogranicznik i się zaczęło, gps caly czas pokazywał pod 3 cyfry i tak żeśmy szli ładnie aż do godziny 16 kiedy to gebelsy wyszły z pracy i pokazały się tablice STAU.

I tak godzina stracona koło Dortmundu i kolejne 45 minut 10 kilometrów dalej, i na dodatek zaczęło lać pogoda sie spieprzyła totalnie. Więc trzeba było nadrobić ten stracony czas, i tu się przydał ten walnięty impulsator bo pod 110 non stop. Było już koło 18 i zaczęliśmy się rozglądać za parkingiem zjeżdżaliśmy 4 razy i nic i w końcu w Munster stanęliśmy na stacji dla osobówek. zasłoniliśmy firany, i zaczęliśmy oglądać film i tak nas wciągnął, że do końca trzeba było go dziś obejrzeć i tak potem kolacyjka i koło 22 spanko.

Piątek 18 stycznia

Pobudka 5,30 szybkie zagotowanie wody na herbatę i but do Travemunde. I tak koło 9,30 dotarliśmy do Trave, prom dopiero o 16 wiec firanki na szyby i spanko, wstaliśmy o 12 ogarnęliśmy w kabinie i poszliśmy sprawdzić booking i co się okazało, że bookingu nie ma, to telefon do spedytora żeby sprawdził co i jak, wróciliśmy do auta i co było robić więc oczywiście filmik aby się nie nudziło. O 14 poszliśmy jeszcze raz a facet mówi, że nie ma to znów telefon i podobno już miał być zaraz, poczekaliśmy z 30 minut, przy okazji pochodziliśmy po sklepach i znów atakujemy faceta, sprawdza i nadal nic ale wpisał numer naczepy i jest znalazło, jakiś idiota zabookował auto na numer naczepy zamiast ciągnika i przez to tyle zachodu.

coś dla modelarzy



ogólny rzut na terminal w trave


Dostaliśmy bilety i biegiem do auta żeby szybko wjechać. Firanki na bok i but na temrinal, wpadamy patrzymy jeszcze nikt nie wjechał, a mieliśmy 1 paletę ADR na naczepie, a ADRy na prom wjeżdżają jako pierwsze więc wyskoczyłem pootwierałem tablice na plandekę przykleiłem naklejki co nam dał facet razem z biletami i zdążyłem wrzucić swoje rzeczy do torby i laptopa a facet pokazuje, że mamy wjeżdżać i tym sposobem byliśmy jako 2 ciężarówka na promie. Oczywiście na trasie kursują 4 promy a ja znów musiałem trafić na tego co zawsze.. czyli najstarszego bez TV w kabinach i słabą kuchnią.
W recepcji dostaliśmy klucze do kabin i zeszliśmy do nich. Tam prysznic pranie i idziemy na obiad. Zjedliśmy pooglądaliśmy TV w restauracji i poszliśmy do kabin i ojciec mówi , przyjdź do mnie to obejrzymy jakiś film i tak minęły kolejne 2,5 godziny. i tak było już przed 20 to poszedłem do siebie, ustawiłem sobie budzik na 23,30 i położyłem się spać. Wstałem przed budzikiem, szybki prysznic i już walą w drzwi budząc więc za godzinę dopływamy. Obudziłem ojca, spakowaliśmy już rzeczy i poszliśmy na kolacje. co to za kolacja o 0 w nocy bo na noc dużo jeść to porażka, ale coś tam żeśmy zjedli i zjechaliśmy na car deck. Jako że byliśmy na burcie ale za to na samym przedzie to w miarę szybko zjechaliśmy i podjechaliśmy na parking, obrazu firany na okna i spanko.

moja kabinka


przed dopłynięciem zamykamy tablice i zaraz zjeżdżamy


Sobota 19 stycznia

Wstaliśmy o po 9 zrobiliśmy sobie śniadanie i podjechaliśmy odstawić naczepe do Ekhdalsa bo kilka palet miało być tam zdjętych a reszta ładunku szła do Stockholmu.
Odstawiliśmy ją i podjechaliśmy do kumpla z firmy "Gwizadora" bo jechał na Grecje z chłodnią a prom miał o 15 i kupił sobie laptopa to po instalowałem mu wszystkie mapy i wrzuciłem trochę filmów. I podjechaliśmy z nim do sklepu żeby kupił przetwornice do niego z 24 na 220. kupił 1 okazało się że nie działa wymieniliśmy, druga nie działa, potem trzecia też nie, okazało się że cała partia jest walnięta i nie daje 220v tylko 150v i ten szwed nie wierzył i pyta się ojca jak on to sprawdza, myślał sobie że polak i ma pewnie sprzęt z lat 80 a tu ojciec poszedł do auta i przyniósł mu elektroniczny miernik to aż człowieka zdeka przymurowało, oglądał go oglądał i mówi ok to następne będą dopiero w przyszłym tygodniu , więc oddał kasę i ok. odwieźliśmy Gwiazdora to jego auta i pojechaliśmy ciągnikiem do centrum, tam żeśmy połazili, poszli na obiad do restauracyjki następnie wróciliśmy do auta i podjechaliśmy do dużego centrum handlowego połazić po sklepach, zajęło nam to z półtorej godziny czasu ale były efekty w postaci nowych narzędzi i dla mnie nowej szufladki na części do modeli


nie tylko u nas są mądre objazdy

pod sklepem jak zobaczyłem to padłem ze śmiechu




i tak obkupieni ruszyliśmy zatankować i pytam się ojca co tam jest(chodziło o drogę która szła wzdłuż kanału portowego, on mówi że nie wie ale jedziemy zobaczyć i tak wylądowaliśmy na końcu portu, chciałem zrobić ładne fotki morza ale na końcu stało wielkie złomowisko i nie dało rady ale i tak fajnie było się tam przejechać


następnie wróciliśmy z powrotem na nordo stać do poniedziałku bo na 9 była umówiona wizyta z mechanikiem w serwisie tacho. I tak resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu serialu "Ekipa" odcinek po odnicku, daliśmy rade 7 odcinków( każdy trwał godzinę) i poszliśmy spać.

Niedziela 20 stycznia

Wstaliśmy o 12 i od razu włączyliśmy laptopa żeby dalej oglądać "Ekipe" w między czasie śniadanie i tak koło 14 ruszyliśmy na spacer po mieście i wreszcie po 3 latach dotarłem do "Torning Torso" czyli pod najwyższy wieżowiec Malmo(ten poskręcany), warto było go zobaczyć bo zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie, jak już doszliśmy do niego to poszliśmy dalej w stronę morza przez nowo wybudowaną dzielnice. Tam chwile pogapiliśmy się w morze i zaczęliśmy wracać z powrotem. Cały spacer zajął nam ponad 2 godziny.



zonk

a taki dafik z NT sobie podjechał


Wróciliśmy do auta, i oczywiście film dalsza część i zaczęliśmy pichcić obiadek i wyszedł nam kotlecik coś ala schabowy z ziemniaczkami i do tego czerwona kapustka czyli po prostu jak w domu, podczas gotowania przyszedł taki znajomy kierowca, szwed i się dziwił co robimy a jak mu powiedzieliśmy że to obiad to się chłopczyna ładnie zdziwił.
obiadek jak w domu

I tak do godziny 1 w nocy oglądaliśmy Ekipe czyli do ostatniego odcinka, następnie umyliśmy naczynka i spanko.

Poniedziałek 21 stycznia

Wstaliśmy po 8 szybkie śniadanko i ruszamy do serwisu tacho . Za 20 dziewiąta byliśmy już na miejscu, w biurze facet mówi że niby nie mamy zarezerwowanego terminu ale po telefonie do szefa odziwo znalazł w kalendarzu nasza rezerwacje. i tak po 9 zaczął grzebać przy tym tachu i mówi że to na pewno tacho (my byliśmy na impulsatorem) ale dobra wyjął tacho i znikł na pół godziny potem przyszedł inny facet i zaczął wykręcać impulsator wyjął zanim przyniósł nowy i założył kolejne pół godziny. Potem wrócił ten pierwszy gościu z nowym tachem, podłączył rundka w około i działa, ale nowe my się pytamy co ze starym on mówi że zepsute ( na 90% było dobre, wystarczyło zmienić impulsator ale tutaj się nie myśli i wymienia się wszystko kompleksowo, my i tak za to nie płacimy to nam to zwisa ale tutaj tak się robi) Facet jeszcze wbił w tacho przebieg i poszliśmy po papiery, ja skoczyłem do kibelka i zonk zamknąłem ale nie mogłem wyjść bo zamek się zepsuł, ojciec usłyszał moje szarpanie(drzwi były takie normalne a ten zameczek malutki , to bym wyszedł z tymi drzwiami ale on mówi czekaj zaraz coś poradzimy i tam po paru minutach siłowania udało się wyjść.

I tak przed 11 ruszyliśmy kierunku nordo przy okazji pisząc do spedytorki że jesteśmy juz wolni to za 2 minuty oddzwoniła i mówi że mamy wziąć tą samą naczepę co przyciągnęliśmy z Luxemburga i jechać za Stockholm i 3 miejsca rozładunku. Podjechaliśmy do Ekhdalsa po tą naczepę


oczywiście nie gotowa( a mieli ją od soboty) ale dobra zdjęli ADR doładowali 2 palety i jedziem. Jako że było trochę czasu zajechaliśmy do Emmaljungi odwiedzić wujka bo był na firmie, miało być szybko a siedzieliśmy u niego godzine. Porobiłem trochę fotek



i jedziem do góry bo jeszcze kupa kilometrów przed nami. O 21 zjechaliśmy na obiad do Rasty bo nie chciało nam się robić
i zadzwonił jeden z kierowców od nas z firmy do ojca i mówi tam o pewnej sytuacji która miała miejsce przez jednego z kierowców też od nas z firmy, a że ojciec jest takim brygadzistą dla nich to się mocno wkurzył to i tak mało powiedziane i tak obiad zjadł cały nerwowy potem telefony do szefa i telefon do tego co winny całej sytuacji i się zaczęła jedna wielka zjebka, tak szczerze to jeszcze nie słyszałem żeby ojciec tak z kiś gadał, pojechał z tym chujem jak ze szmatą i na końcu piękny tekst " nie zbliżaj się do mnie na odległość ręki" rozwalił mnie totalnie, skończył rozmowę i mówi masz jakąś fajną płytę to mu dałem a tam AC/DC + truckerskie różne i radio full i tak godzinę słuchaliśmy tej płyty i naprawde fajnie się jechało, był taki zajebisty klimacik jak nigdy. Już jak staliśmy na obiedzie zaczął padać śnieg

ale prószył a jak byliśmy przed Stockholmem to już waliło równo i tak kolo 0 byliśmy na miejscu jeszcze na chwile odpaliłem neta i spanko.

Wtorek 22 stycznia

Pobudka o 8 rozładunek i okazało się że jakiś brudas pewnie arab, czy inny szajs bo tego pełno w około Stockholmu, pociął plandekę z tyłu, nie dużo ale zawsze(noc spędziliśmy na terenie firmy) no ale nic nie zginęło szybko zdjęli i jedziemy na drugie miejsce, tam też moment i wyjeżdżamy do 3 miejsca( wszystkie 3 były blisko siebie około 10 kilometrów każde) wjeżdżamy na rodno i zonk(ten śnieg wczorajszy przymarzł do mokrego asfaltu i zrobiło się jedno wielkie lodowisko) zablokowaliśmy na chwile rondo ale udało się wyjechać i tak trafiliśmy do 3 miejsca tam to wogóle wszystko biale a na ulicy śniegu po kostki.



biało jednym słowem



Szybkie otwarcie boku, sztaplarz zdjął szybko co było i wyjazd. zjechaliśmy na Schella zrobiliśmy sobie śniadanie i sms że ładujemy W Garbythanie i potem doładunek w Mjolby w 2 miejscach ok to na spokojnie dojechaliśmy do Garbythana,

piękna pogoda po drodze


cały czas w kontakcie ze światem (w tym przypadku z traktorzystą ze wsi Elbląg)


to też wam znane



szybki załadunek przy okazji prysznic i wyjazd z pod firmy, wiedzieliśmy że w pierwszym miejscu dziś załadują ale w drugim nie ma mowy więc na spokojnie dojechaliśmy do Orebro i telefon od spedytorki, że ma problem bo przed Garbythanem jakieś auto nawaliło (fakt jakieś stało) i czy możemy wrócić sprawdzić co się stało , ok zawijka na rondzie i but, wpadamy pod firme fakt stoi jakiś actros okazuje się że kierowca ciągnął normalną naczepę a actros to mega i jak podjeżdżał do firmy(stromy podjazd do góry) i naczepa uderzyła w podest za kabiną i przecięła przewody który tam były w ramie i actros stanął( tak to jest jak się megą jeździ) I merc nie mógł odpalić. zadzwoniła spedytorka szybkie wytłumaczenie sytacji i decyzja że mamy zamienić się naczepami my jego a on naszą i my mamy jego załadować tu na miejscu i doładować w Norkopingu i grzać do Malmo ją odstawić. Akszrot nie mógł się ruszyć to żeśmy go na pasie wyciągnęli z pod naczepy podpięliśmy się pod jego trailera i szybko pod rampę, zładowali migiem i ruszamy do Norrkopingu a była już 15, koło 17 byliśmy na miejscu tam doładunek i trzeba było jeszcze podjechać do innej firmy po papiery, tam już na nas one czekały i wio ruszamy w kierunku Malmo. Po drodze zrobiliśmy się głodni ale nie chciało się nam robić jeść więc zjechaliśmy na Odeshog zjeść obiad. I z stamtąd już był but do Malmo, po drodze nic się nie działo ruch znikomy, po porstu zamuła totalna


jakieś 50 kilometrów przed Mamo ojciec mówi, że napił by się zimnej coli i patrzy na mnie ja taki zamulony mówię, że też chętnie wypije to dał mi kase i mówi, że za 2 kilometry jest stacja on się zatrzyma a ja mam minutę aby złapać zimną 2,5litrową butelkę zapłacić i wrócić, wpadamy na stacje ostre hamowanie, wypadam z kabiny i wio do drzwi a one zonk nie chcą się otworzyć musiałem obiec na około stacje i wreszcie znalazłem takie, które były otwarte, biegane do segmentu z napojami i oczywiście nie ma zimnych dużych tylko małe, to porwałem 2 małe szybko do kasy i babka musiała być zajebiście zamulona bo policzyła 5seków mniej niż powinna. Dała resztę i biegiem do auta no i w „prawie” minutę się wyrobiłem
I tak o 1 w nocy dotarliśmy do Malmo tam odpieliśmy trailera podczepił się pod nią inny kierman daliśmy mu papiery i zjechaliśmy na parking i koła w góre do rana.

Środa 23 stycznia

Pobudka o 10 telefon do spedytorki, że czekamy na robote, potem śniadanko i filmik tak na dobry początek dnia,

Toole miały akcje tego dnia


Do 12 nie było telefonu to odpaliliśmy maszyne i skoczyliśmy do centrum na zakupy,przy okazji jeszcze podjechaliśmy do Lidla i wracając zajechaliśmy na stacje zatankować kotły. I jakoś koło 15 sms że naczepa przychodzi o 1 w nocy rano rozładunek w Ekdahlsie, potem Loddekoping następnie Perstorp i na końcu Vallhalm. Ok. robote już mieliśmy to zrobiliśmy sobie obiad, i oczywiście cały czas jakiś film aby z nudów nie umrzeć, i tak minął nam cały ten dzień na leniuchowaniu.

na mieście


Czwartek 24 stycznia

Ojciec wstał po 7 wyciągnął naczepę z portu podjechał do Ekhdalsa tam go zdjęli i wtedy z łaski swojej wygramoliłem się z wyra(wcześniej nie było po co bo to żadna nowość.) Koło 9 byliśmy w tym Loddekopingu i tu zaczął się problem bo na papierach była tylko nazwa firmy, a że to małe miasteczko to firma na pewno w dzielnicy przemysłowo-usługowej więc zajechaliśmy tam i jak to zwykle w szwecji przed dzielnicą stoi informacja z mapką i nazwą firm, firma była na mapce, podana była nazwa ulicy więc jedziemy, dojeżdżamy pod ta ulice i nic nie ma tam żadnej takiej firmy zrobiliśmy jedną rundkę, drugą trzecią i nic, w końcu ojciec poszedł do sklepu zapytać się czy nie wiedza i gość był tak uprzejmy i wydrukował nam całą mapkę jak tam dojechać, dojechaliśmy jak po sznurku ale okazało się że firma była ale na całkiem innej ulicy i na pewno jeżdżąc tam w kółko byśmy jej nie znaleźli. Tam szybko ściągneli 4 palety i polecieliśmy do Perstorp,


w końcu jakieś ciekawe auto


Akurat tam trafiliśmy na lunch wiec w tym czasie zrobiliiśmy sobie śnidanie i wjechaliśmy na zakład a własciwie calą fabryke wielkości małego miasteczka. Tam również od razu przyjechał widłowy i ściągnał to co trzeba

tak ktoś ładnie to załadował w Niemczech( blacha zrobiła się z lekka falista ale przyjęli towar więc luz)


i jazda do Vallhalm czyli portu na jednej z wysp nad Goteborgiem.

trochę sztromowo






Przed Goteborgiem zrobiliśmy sobie 15 minut przerwy i tak godzinach szczytu czyli po 15 wpadlimy do Goteborga, oczywiście jeden wielki korek ale jakoś to szło.




Za miastem zrobiło się znowu prawie ze bez ruchu aut i spokojnie dolecieliśmy do wysp a tam widoki jak z pocztówek mosty piękne między nimi poprstu bajer, zajechaliśmy do portu, a tam mówią że zdejmą nas rano jutro to ok. Zawijka na stacje która była po drodze ale tam załapaliśmy zonka bo na stacji nie było wc więc wróciliśmy z powrotem do portu. Tam zrobiliśmy sobie kolacje filmik i kima do rana.


Piątek 25 stycznia

Wstaliśmy po 7 i wjechaliśmy na teren portu, tam w kilku magaznynach nas ściągali, i zajęło im to z godzinę, w tym czasie przestał padać deszcz ale nadal wiało tak ,że był problem z zamknięciem drzwi. I tak po 8 opuściliśmy port i ruszyliśmy do Mjolby aby naszą pustą naczepe tam zostawić i podpiąć już załadowaną.Jadąc przez te wszystkie wysepki widać było jak ta wichura na nie wpłynęła a mianowicie, była cofka i morze wdarło się na ląd i pozatapialo przystanie dla j
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • albionteam.htw.pl



  • Strona 1 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 18 rezultatów • 1, 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl